Pasty dla PG Wikia
Advertisement

Hej, nazywam się Lucy. Mam 15 lat, urodziłam się w Polsce. Nie pamiętam swoich rodziców, dzieciństwo spędziłam w domu dziecka, nadal tu jestem... Ale nie obchodzi mnie moja rodzina. Mniejsza o nich. Zawsze byłam cichym dzieckiem, nie miałam przyjaciół. Razem z innymi dziećmi musieliśmy zmienić szkołę, ponieważ nasza została zamknięta... I tak się zaczęło. To było jakieś kilka miesięcy temu, poszłam do nowej szkoły. Nic nadzwyczajnego, jak zwykle. Siedziałam sama w ławce, z nikim nie rozmawiałam. Lubiłam rysować, śpiewać, tańczyć, byłam miłośniczką zwierząt, a najbardziej psów, lecz nikt tego nie zauważał. Może dlatego że się nie odzywałam? No cóż... W nowej szkole MUSIAŁAM trafić na wredną klase. Dzieliła się na tak zwane przez innych uczniów "Elity". Oczywiście w "Najlepszej grupie były dziewczyny, i chłopcy, ci najwredniejsi". Ale... Była jedna "pestka". Był to chłopak o brązowych włosach i ciemnych oczach. Wydawał się nieco inny, milszy, weselszy. Nawet mi się podobał. Więc, dalsza ,,Elita to taka, z którą ta Najlepsza się jeszcze nieco kontaktowała. Ale ta ostatnia grupa. To ludzie, z których każdy miał bekę. Ja nie wliczałam się do grup, udawali że mnie nie ma. Gdy weszłam na pierwszą lekcję w szkole, pani Eliza kazała mi się przedstawić, no i tak zrobiłam. Lecz nie mogło się obejść bez cichego śmiechu i komentarzy. Dziewczyny już widziały we mnie "gnomka" do poleceń, ale się myliły. Pierwsze oznaki tej przygody pojawiły się na początku, już na pierwszej przerwie, panienki z klasy musiały zrobić mi "przegląd". Co mam, jakie ubrania noszę, jak się nazywam. I oczywiście, jakie to one są biedne i przydałby się im taki ktoś jak ja. Miały na myśli oczywiścię sługę. Mówiły, że gdy nie wykonam zadania, wtedy nie dadzą mi spokoju. Po szkole szłam pieszo, a był to kawał drogi. Wróciłam do domu dziecka, poszłam na łóżko i cały dzień grałam na telefonie lub rysowałam.

[Kilka miesięcy później.]

Musiało się wydać... Dziewczyny puściły plotkę, że jestem z domu dziecka. Szkoła zrobiła sobie ze mnie pośmiewisko, oczywiście moi rówieśnicy z ośrodka, w którym mieszkałam nie wyśmiewali się ze mnie. Dzień w szkole minął jak każdy, źle. Lecz na następny dzień było inaczej... Gdy weszłam do szkoły od razu pobiegłam do toalety, a tam... Dziewczyny! A kto inny?

"Idź przynieś nam wodę i jakąś bułkę"- bez przerwy nawijały- "Najlepiej niegazowaną!"
Ale było inaczej. Poszłam, ale nie do sklepiku. Wkradłam się do szkolnej kuchni, i nie zwracając uwagi na naczynia, wzięłam pierwszy lepszy przyrząd. Hmm, co to mogło być? Już mówię, widły na grilla. Wchodząc do ubikacji pod pretekstem że kupiłam wody i bułki, wyjęłam widły i wbiłam jednej w nich w brzuch. (Toalety były daleko za szkołą, oddzielne od głównego budynku) Druga wpadła w panikę i zaczęła uciekać. Wyciągnęłam widły z brzucha i pobiegłam za drugą. Było ciężko, ale dogoniłam ją. Unieruchomiłam ją i zaczęłam dusić. Gdy była ledwo przytomna wbiłam jej widły w klatkę piersiową. Dobrze że za szkołą był las, schowałam do worka ich ciała i powiesiłam w lesie. Uciekłam do domu dziecka... Powiedziałam że czułam się słabo. Poszłam do łazienki, o dziwo nie rozcinałam sobie twarzy ani się nie podpalałam. wzięłam widły szkolne i schowałam do torby. Założyłam czarniutkie soczewki, i wzięłam moje psie uszka. Narysowałam na twarzy kropki moim brązowym markerem i doczepiłam psi ogonek, ale nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do łazienki, to była pani Jola. Jedna z opiekunek. Była lekko zdziwiona. Powiedziałam że muszę wyjśc się przewietrzyć, pomimo udawanego bólu brzucha. pobiegłam oczywiście do lasu, lecz nie mogłam znaleźć ciał. Znalazłam je po 10 minutach, były przy jeziorze. Nie przejęłam się tym, ale coś we mnie weszło i zaczęłam biegać po lesie jak szalona. Wróciłam wieczorem, żeby nie robić podejrzeń. W moich myślach jednak była jedna, jedyna rzecz. "Czemu je zabiłam?"Poszłam spać i na następny dzień idąc do szkoły zauważyłam policję. "Będą kłopoty."- pomyślałam. Udawając że nic nie wiem zgrywałam ciekawą. Ale nikt nie zapomniał o mnie, nadal się śmiali. Po przesłuchaniach policjanci nie stwierdzili kto jest sprawcą. Ogarnęła mnie ogromna złość. Po szkole oczywiście moi rówieśnicy nasłuchali się o mnie plotek i zaczęli się śmiać... W nocy, po kontroli do spania udawałam że śpię. Zakradłam się do pań (było ich mało, więc radziłam sobie z nimi pojedynczo). Zaczęłam dusić sznurówkami jedną, widłami drugą, trzecią, czwartą.... A na końcu dzieci, Wbiłam im noże w brzuchy gdy spały, nie było to dla mnie złe. Wręcz przeciwnie! Uciekłam do lasu za szkołą. obserwowałam woźną, która kończyła pracę. Ale znów coś we mnie weszło. Zakradłam się do niej i machnęłam widłami, i po sprawie. Ale był problem. Policja. Nakryli mnie! Zaczeli mnie wołać, gonić, lecz byli za wolni. Uciekłam im w lesie. Wiedząc że mam sznurki i że każdy wie kto jest sprawcą... Podeszłam po gałęzi, zaczepiłam sznurki do drzewa i do mojej szyi. Skoczyłam i... Po mnie, tak myślałam. Gałąź była za słaba i... złamała się uderzając mnie w głowę. Jedyne co pamiętałam to mgła, a za nią latarki, policjanci i psy... Obudziłam się na łóżku. Byłam w psychiatryku, moim psychiatrą był Pan Tom. Miałam terapię, leki... Ale ja nadal czułam chęć zabijania... Byłam w psychiatryku do czasu... Nie wiadomo z jakich przyczyn... Psychiatryk spłonął, uratowałam się ja, psychiatrzy i inni pacjenci. Lecz nie wszyscy... Uciekłam z całego zamieszania i wyjechałam daleko, daleko stąd...

Advertisement